Ważne, abyśmy jako rodzice mieli świadomość, czy nasze dziecko rozwija się prawidłowo pod względem motorycznym (a właściwie psychomotorycznym). Dużym wsparciem może być wizyta u fizjoterapeuty przed ukończeniem przez malucha trzeciego miesiąca życia.
Po co? – zapyta wielu rodziców, jednocześnie mówiąc, że neonatolog, pediatra i ortopeda już widzieli dziecko i wszystko jest w porządku. Wykształcony fizjoterapeuta, pracujący na co dzień z niemowlętami i pogłębiający swoją wiedzę na specjalistycznych kursach, ma bodaj najbardziej holistyczne spojrzenie na rozwój malutkiego dziecka spośród wszystkich specjalistów, do jakich ma ono szansę trafić. Często to on znajdzie odpowiedź na pytania z pozoru adresowane zupełnie do kogo innego – skąd ten nieutulony płacz, kolki, dlaczego maluch nie potrafi ssać, dlaczego tyle śpi…
Jednocześnie analizując jakość ruchu naszego dziecka, potrafi wskazać proste pomysły, jak mu pomóc wykonać ruch najlepiej jak to dla niego możliwe, jak dążyć do prawidłowych wzorców ruchu. A te są nam potrzebne, by nasze dalsze życie miało dobrą jakość w wielu aspektach, nie tylko ruchowych, ale też związanych np. z koordynacją, koncentracją, uczeniem się czy prawidłową pracą oczu.
Warto próbować przygotować się jeszcze w czasie oczekiwania na dziecko – poczytać o pielęgnacji wspierającej rozwój (tzw. pielęgnacji neurorozwojowej), odbyć warsztaty, obejrzeć filmy instruktażowe. Zapoznanie się z podstawowymi technikami pielęgnacyjnymi – podnoszeniem, odkładaniem, ubieraniem, wkładaniem do fotelika czy przekazywaniem dziecka innej osobie na ręce – będzie świetnym startem i ułatwi pierwsze tygodnie z dzieckiem.
Wczesna wizyta u fizjoterapeuty – dlaczego to takie ważne?
Z dwóch powodów – po pierwsze, żeby móc pod okiem specjalisty nauczyć się pielęgnacji wspierającej rozwój, jednocześnie wykonując te czynności ze swoim maluchem, po drugie, by otrzymać informację, czy i jakie wsparcie w rozwoju jest dziecku potrzebne. Niestety obecnie większość dzieci takiego wsparcia potrzebuje – czy wpływają na to względy genetyczne, środowiskowe czy sposoby pielęgnacyjne niewspierające prawidłowych wzorców ruchowych – tego nie wiadomo. Jeśli jednak coś możemy zrobić lepiej, pomóc, zadziałać profilaktycznie – zróbmy to! Rehabilitacja w pierwszych miesiącach życia jest znacznie prostsza i przynosi szybsze efekty niż praca z dzieckiem raczkującym, chodzącym lub kilkuletnim.
Z perspektywy 10-letniego doświadczenia jako mamy i 8-letniego jako doradczynie noszenia i współzałożycielki szkoły noszenia widzimy, jak ważne jest zrozumienie sensu wsparcia prawidłowego rozwoju – same przez to przechodziłyśmy. To niezwykle istotne, by prawidłowo nosić dzieci w chustach i nosidłach. Właściwie wykonywane wiązania, dobrze dociągnięte i dobrane do etapu rozwojowego dziecka, będą mu z pewnością służyć i wspierać w rozwoju. Czasami jednak dzieci wymagające wsparcia rozwojowego powinny być noszone ze zwróceniem uwagi na pewne szczegóły, czasami potrzebne będzie dopasowania wiązań do konkretnej sytuacji, a może się też zdarzyć, że lepiej będzie odczekać jakiś czas zanim chusta pójdzie w ruch. To ocenić i podpowiedzieć może właśnie fizjoterapeuta, który zna i rozumie tematykę noszenia dzieci w chustach.
Historia jednej z nas
Nie mieliśmy okazji, by ze starszym dzieckiem znaleźć się u fizjoterapeuty, nikt nas nie naprowadził na możliwe konsekwencje porodu zabiegowego i potrzebę monitorowania rozwoju. Dopiero w 4 roku życia dowiedzieliśmy się, że nasz syn ma przetrwałą asymetrię, która bez dalszych działań może w konsekwencji grozić najpierw postawą skoliotyczną, a potem skoliozą. A w niemowlęctwie moglibyśmy pod okiem wprawnego fizjoterapeuty zadziałać i szybko uzyskać efekty… Mając tę wiedzę, z młodszym dzieckiem udaliśmy się na wizytę do fizjoterapeutki, otrzymaliśmy ocenę jakości ruchu i instrukcje, jakie ćwiczenia z nim wykonywać, jak nosić na rękach, na co zwrócić uwagę, gdy nosimy w chuście. Po kilku tygodniach rehabilitacji mogliśmy zapomnieć o problemach z rozkładem napięcia mięśniowego. Do dziś obserwujemy efekty – silny brzuch, duża sprawność fizyczna i radość z bycia w ruchu.
Ćwiczenie z kilkutygodniowym czy kilkumiesięcznym dzieckiem może być czystą zabawą, formą wspólnego spędzania czasu i poznawania się. Ćwiczenie z kilkulatkiem niestety nie jest tak łatwe, bo dzieci w tym wieku mają już inne pomysły na siebie, a rehabilitację trzeba wpleść w program dnia wypełniony zajęciami w przedszkolu i nierzadko pracą rodzica.
I żeby nie brzmieć zbyt złowieszczo – nasz starszak jest sprawnym, wysportowanym, aktywnym chłopcem, gra w drużynie piłkarskiej i lubi być aktywny. Nie każdy ruch przychodzi mu jednak z lekkością i łatwością. A dodatkowo cały czas monitorujemy jego postawę skoliotyczną.
To tylko jeden z przykładów, jedna historia z wielu. Jako doradczynie noszenia zetknęłyśmy się z dziesiątkami innych. Wielu, jeśli nie większość, spotkanych rodziców zaprosiłyśmy do spotkania z fizjoterapeutą – profilaktycznie lub dlatego, że według naszej oceny regularne noszenie powinno być skonsultowane ze specjalistą od rozwoju dziecka. My nimi nie jesteśmy, nierzadko potrafimy jednak dostrzec, czy dziecko lub rodzice potrzebują wsparcia na tym polu. Widzimy też, kiedy do chusty trafia maluch rozwijający się prawidłowo, dziecko w normotonii, jak by to powiedział fizjoterapeuta. Jego ruch jest po prostu ładny, przyjemny dla oka, a ono samo – „łatwe w obsłudze”.
Spotykamy na konsultacjach dzieci “nieodkładalne”, często i mocno płaczące – co bywa jedną z głównych motywacji, by sięgnąć po chustę. Nierzadko są to dzieci, które mają problemy z napięciem mięśniowym. Przykład: w ciągu pierwszych 15 minut konsultacji chustowej staje się jasne, że dziecka nie zawiążemy w chustę. Mama jest osłabiona, sfrustrowana, bez wiary w swoje siły jako mama. Dziecko uspokaja się tylko u taty lub teściowej. Przyczyna wydaje się być prosta – mama nie ma tyle siły fizycznej, by utrzymać prężące się dziecko na rękach w pozycji z zawiniętą miednicą, tzw. pozycji fasolki. Inne osoby w rodzinie, mniej zmęczone, niedoświadczające burzy hormonalnej i wszelkich aspektów połogu, są w stanie dziecko wyciszyć, zapewniając mu odpowiednią pozycję i swój spokój. Maluch odpuszcza, wycisza się i zasypia, zmęczony wcześniejszą walką z grawitacją, brakiem równowagi i chaosem informacyjnym o jego pozycji w przestrzeni. Gdy zostaje jednak odłożony lub podany mamie, znowu wpada w mocny płacz. Mama wyrabia sobie opinię, że nie radzi sobie z własnym dzieckiem, zapada się głębiej w obniżony nastrój. A dziecko tym bardziej się przy niej nie uspokaja – błędne koło się zamyka. Co możemy zaproponować? Wiemy, że ani pediatra, ani ortopeda tu nie pomogą… Pomóc jest w stanie kontakt z fizjoterapeutą i być może wsparcie mamy od strony psychologicznej. Co wtedy z chustą? Czasami trzeba będzie poczekać na zielone światło od fizjoterapeuty, a czasami może okaże się, że od początku będzie to narzędzie wspierające jego działania i zalecenia. Noszenie za wszelką cenę, w złej pozycji i w sposób niewspierający rozwoju może przynieść więcej szkody.
Każde dziecko jest inne, rozwija się w swoim tempie i ma inne potrzeby. To rodzic jest najlepszym specjalistą od swojego dziecka. W naszych oczach to, jak znani nam fizjoterapeuci podchodzą do dzieci, ich rozwoju i możliwości, może być dużym wsparciem dla budowania kompetencji i intuicji rodzica. Przekazana przez nich wiedza o pielęgnacji będzie fantastyczną, harmonijną instrukcją, wsparciem wzajemnego poznawania się rodziców i niemowlęcia. Możemy z niej skorzystać, wiedząc, jak ważne są pierwsze miesiące życia naszych dzieci. Możemy już na samym początku pomóc im ustrzec się późniejszych problemów szkolnych, trudności związanych z aktywnością ruchową czy prawidłową postawą. Dodatkowo bliskość z dzieckiem w trakcie mądrze pojętej i dobrze wykonywanej pielęgnacji ma podobną moc, co przytulenie w chuście!
Konsultacja merytoryczna: Agnieszka Słoniowska, fizjoterapeutka, terapeutka SI, NDT-Bobath